niedziela, 7 lutego 2016

Ratunek przed sama soba...


Przepraszam za usuwanie postu, ponowne kilkukrotne publikowanie, ale miałam, nadal mam duże problemy z formatowaniem, czcionką tego postu.. Jak macie jakieś porady, triki, czy cokolwiek będę wdzięczna.


Niedziela minęła szybko Marcyśce. Magda wyszła na zakupy z koleżanką oddając do dyspozycji całe mieszkanie Ryś i Borejko. Nie wiadomo nawet, kiedy wybiła godzina szesnasta i musiała żegnać swojego ukochanego. Mimo ciężkiego początku tego weekendu pożegnanie znowu wywołało wiele smutku i łez skrytych w ramionach Krystiana. Marcyśka musiała wrócić do swojej samotnej codzienności składającej się z uczelni, nauki, Magdy i ewentualnie innych przyjaciół.

Wszystko wiodło się tak do środy. Zamiast popołudniowych zajęć Ryś musiała być obecna na uczelni od rana ze względu na egzamin, przez który zresztą zapomniała wspomnieć o tym drobny fakcie Krystianowi. 
Gdy wyszła z sali po teście i z swojego shoppera wyciągnęła czarny telefon jej oczom ukazała się dość spora liczba cyferek. Trzydzieści cztery nieodebranych połączeń i szesnaście smsów od Borejko. Wzdrygnęła, bo od momentu, kiedy ostatni raz miała telefon minęły trzy godziny. Weszła w skrzynkę i zaczęła powoli odczytywać wiadomości. Od spokojnych i troskliwych stopniowo zaczęły się przeradzać w wulgarne i oskarżycielskie. Była zszokowana jego natarczywością, wiedziała jednak ze musiała zadzwonić do niego i to ją przerażało.
- Cześć skarbie - powiedziała przestraszona.
- Czemu nie odbierasz kurwa?! Zdradzasz mnie? - wykrzyczał do słuchawki, a oczy Marcysi nabrały łez.
- Że co? Licz się ze słowami Krystian! Miałam egzamin i od rana jestem na uczelni.. - powiedziała dążących głosem - muszę iść, bo mam wykład.
Rysia rozłączyła się czym prędzej i wyłączyła ponownie telefon. Wiedziała, że jej Pan Idealny nadal będzie zalewał ją wiadomościami i smsami. Ona jednak nie chciała go słuchać po tych oskarżycielskich i brutalnych w stosunku do niej. Nie rozumiała jak mógł tak powiedzieć... Doskonale zresztą wiedział, że była w stanie zrobić dla niego wszystko.
Marcyśka zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Zbliżał się weekend i wiedziała, że Borejko znowu wpadnie na te parę dni, a co gorsza może nieoczekiwanie zapukać do jej drzwi wcześniej, dlatego blondynka szybko obrała pewien plan i jeszcze tego dnia zaczęła go realizować. Uprzedziła swoich wszystkich wykładowców, że w piątek cały dzień będzie nieobecna, a to przez sprawy rodzinne. Nie postarała się z inwencją twórczą, ale dla niej najbardziej liczył się efekt poniesiony jak najmniejszymi kosztami!
Tak właśnie minął jej dzień i około godziny osiemnastej zjawiła się w domu. Mieszkanie wypełniał zapach przygotowywanego jedzenia przez współlokatorkę Magdę.
- Co tam pichcisz? - zapytała Ryś z przedpokoju.
- Makaron i sos ze słoika, trochę chemii w naszym zdrowym życiu - odpowiedziała sarkastycznie.
- To co lubię najbardziej - zaśmiała się.
Zaraz Marcysia znalazła się w kuchni przed swoją przyjaciółką, która w akcie dobrego serca nałożyła jej późny obiad. Nie był to posiłek marzeń, ale zdecydowanie wystarczający niewysokim oczekiwaniom dwóch studentek. Przełykając jedną z porcji długiego makaronu, Rysia postanowiła zabrała głos.
- Jadę jutro po uczelni do domu na weekend. - powiedziała wbijąc wzrok w talerz.
- A co z zajęciami w piątek?
- Uprzedziłam już profesorów..
- Co jest Ryśka?!
- Nic.. Po prostu się stęskniłam za domem i za Dawidem też.. Nie wierzę, że to powiedziałam - roześmiała się cicho pod nosem.
Magda nie chciała wierzyć przyjaciółce, ale ta zagrała tę scenę wybornie.
- Aż tak cię wzięło? - ciągnęła Madzio
- Jak nigdy.. - wtrąciła cicho.
- No to ja nie mam tu nic do gadania, chociaż na weekend mieszkanie będę miała wolne! - roześmiała się.
Tak właśnie po czwartkowych wykładach Maryśka prosto z uczelni pojechała na dworzec główny w Krakowie. Bilety kupiła już środowego wieczora przez internet i teraz zostało jej czekanie na pociąg, który zawiezie ją prosto do Rzeszowa. Na szczęście blondynki zjawił się punktualnie i parę minut później siedziała w swoim przedziale zastanawiając się jak poinformować Krystiana, że w tym tygodniu się nie zobaczą. Była pewna, że Borejko nie zareaguje zbyt entuzjastycznie na tę wieść. Darując sobie wszelkich kłótni postawiła na smsa z drobnym kłamstwem.

“Cześć kochanie. Wybacz mi, ale nie spotkamy się. Jadę do Rzeszowa na weekend, stęskniłam się za rodziną, a piszę, bo zostały mi tylko smsy. Reszta pieniędzy poszła na wieczorne rozmowy z Tobą.
kocham i całuję Marcyśka”

Tak jak przypuszczała nie musiała długo czekać na odpowiedzieć zwrotną, a właściwie na połączenie. W obawie przed teatrzykiem, który wydobędzie się z głośnika jej telefonu, udała się na korytarz i w ostatniej chwili odebrała.
- Hej Marcysiu, czemu wcześniej mi nie powiedziałaś? Może  zabrałbym się z Tobą no wiesz.. Poznał przyszłych teściów? - zaśmiał się łagodny głos Borejko
- Nie wiem jakoś tak nagle to wyszło, nawet nie pomyślałam, że byś chciał..
Rysia była kompletnie zdezorientowana. Spodziewała się całkiem innego nastawienia chłopaka, który w rzeczywistości przyjął tę informacje bardzo spokojnie, a nawet zaskoczył ją chęcią poznania jej rodziców.
- Zawsze, może dojadę, co ty na to? - zaproponował.
- Kochanie to tylko parę dni.. Nie uprzedziłam też rodziców, że ich poznasz, poza tym nie gniewaj się, ale chce spędzić trochę czasu z nimi, wiesz rodzinnie..
- Jasne, że rozumiem i szanuje.. Słoneczko jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało..
- Dziękuje, że wyrozumiałość, kocham Cię mocno Krystian - powiedziała trochę beznamiętnie.
I tak całą podróż w głowie blondynki trwała wojna. Między sercem, a rozumem. Zachowaniem racjonalnym, a irracjonalnym. Doskonale wiedziała, że weeekend w domu, wśród najbliższych dobrze jej zrobi. Z dala od problemów w związku i studiami. Tylko własny pokój, ciepła malinowa herbata przyrządzona przez mamę i gruby koc. Tego właśnie pragnęła Marysia, a właściwie racjonalna cześć dziewczyny. Natomiast ta irracjonalna chciałaby mimo wszystko Krystiana jego silnych ramion i intensywnego zapachu perfum. Tak to właśnie trwało przez bite trzy godziny spędzone w pociągu, a sama Ryś nie mogła się na nic zdecydować. Z jednej strony związek z Borejko ja przerastał i przerażał. Jego nieprzewidywalne zachowanie i agresywność, z drugiej natomiast potrafił być czuły kochający i troskliwy.. Przecież nigdy nie dostaniemy od życia czegoś idealnego, takiego jakiego byśmy chcieli. Musiała zaakceptować Krystiana z wadami, ponoć bardziej kochamy drugą połówkę właśnie za nie, czy jednak miłość może iść w parze ze strachem?
W Rzeszowie przywitał Marcysię zimny wiatr i puste ulice. Ze swoją niedużą torbą, przepasaną na ramieniu, jednostajnym krokiem zmierzała do rodzinnego domu nieopodal centrum miasta. Z kieszeni dżinsów wyciągnęła telefon i zadzwoniła do swojej rodzicielki.
- Cześć Marcysiu, gdzie jesteś?
- Idę właśnie, za jakieś dziesięć minut będę, więc możesz wstawiać wodę na herbatę. - uśmiechnęła się do samej siebie pod nosem.
- Czemu nic nie powiedziałaś? Tato na pewno by po Ciebie wyszedł! - odparła rozczarowana.
- Taka niespodzianka, poza tym nie mam dużo rzeczy, a nie było sensu, żebyście wychodzili w ten ziąb!
- No wiesz ty co…. Dla nas to przecież żaden problem!
- Mamo zaraz będę... Już nie masz co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Dobra kończę, bo mi ręka odpada od tego zimna.
- Woda się już gotuje, czekamy.
Tak jak powiedziała tak też się stało. W przeciągu dziesięciu minut zdążyła przekroczyć próg swojego rodzinnego domu. W pierwszej chwili zostało miło przywitana przez stęsknionego Amora. Tak właśnie nazywał ich trzy i pół letni pies rasy owczarek niemiecki. Dziewczyna szybko pozbyła się ciążącej jej torby i kucnęła przed czworonożnym przyjacielem. Jej chłodne dłonie czule przeczesywały lśniącą, ciemną sierść starając się jak najmocniej przytulić do pupila, którego tak dawno nie widziała.
- Kochanie moje! - w progu zaraz znalazła się uradowana matka dziewczyny.
- O jak wszyscy się za mną stęsknili - zaśmiała.
Marcysia powstała z kolan i podeszła do rodzicielki mocną ją przytulając. Zaraz w przedpokoju znalazł się ojciec blondynki, który czule się z nią przywitał.
- A gdzie Dawid? - zapytała ściągając z siebie kurkę.
- U Kamila, poszedł po obiedzie. Zresztą zaraz powinien wrócić. - głos rodzicielki dobiegł do uszu Ryś.
Dziewczyna usiadła w salonie wraz z rodzicami i zamoczyła usta w ciepłej malinowej herbacie. Tęskniła za nimi tak samo jak za tym bordowym napojem, dlatego nie tracąc czasu zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Marcysia musiała oczywiście streścić pierwszy rok studiów, a właściwie parę pierwszych miesięcy. Wspomnieć o wadach i zaletach. Później przeszła do znajomych, czyli Magdy, Mariusza, Zośki i Daniela. Zrobiła jednak coś, o co by samej siebie nawet nie podejrzewała. Nie przedstawiła im postaci Krystiana jako chłopaka tylko kolegę. Sama nie wiedziała, dlaczego tak postąpiła… Kochała tego człowieka, ale nie potrafiła w pełni się do niego przekonać. Potem do głosu doszli rodzice wypominając jakieś wydarzenia rodzinne i wszystkie ciekawe rzeczy , które się wydarzyły podczas jej nieobecności. Jednak tę przyjemną wymianę zdań przerwał dźwięk otwierających się drzwi i donośne szczekanie Amora.
- Już jestem! - głos chłopaka rozniósł się po całym mieszkaniu.
- Chodź do nas Dawid! - zawołała go matka.
- Nie mogę mamo, muszę jeszcze matmę zrobić.
- Ze mną się nawet nie przywitasz? - zaśmiała się blondynka.
Nagle w progu salonu pojawił się wysoki blondyn z uśmiechem od ucha do ucha. Wlepiał swoje błękitne tęczówki w Rysię.
- Marcysia? Kiedy Przyjechałaś?
- Dzisiaj. W sumie niedawno, jakieś pół godziny temu..
Dziewczyna podniosła się z wygodnego fotela i zaraz została zamknięta w szczelnym uścisku braciszka.
- A od kiedy ty za mną tak tęsknisz? - ciągnęła Ryś.
- Od kiedy Ciebie nie ma - zaśmiał się pod nosem chłopak.
- Przecież ty nie masz uczuć - Cysia droczyła się z bratem.
- No chyba ty..
- Zanim mi się tu pokłócicie, to Dawidku miałeś wyjść z Amorem na spacer.. - zaczęła rodzicielka.
- Musze matmę zrobić, nie mam czasu mamo! - powiedział zniechęcony.
- Ja z chęcią się z nim przejdę - blondynka wyskoczyła entuzjastycznie z pomysłem.
- Marcysiu dopiero przyjechałaś… Jurek idź z nim - kobieta zwróciła się do męża.
- Mam,o ale ja chce z nim iść!
W ten sposób Rysia postawiła na swoim i zaraz zakładała obrożę swojemu ulubieńcu. Kupili go od znajomych, którym urodziły się szczenięta. Mimo wszelkich protestów rodziców, dziewczynie wraz z młodszym bratem udało im się ich przekonać. Mimo trochę trudnych początków teraz żaden z domowników nie wyobraża sobie życia bez Amorka.
Oboje zbiegli po klatce i wyszli na wieczorne mroźne powietrze. Kołowali między blokami, gdzie za młodu Marcysia się bawiła i spędzała zdecydowanie najlepszy okres swojego życia. Miała tutaj wielu przyjaciół o wybujałej wyobraźni. Blondynka wspominała o wszystkich dobrych rzeczach, a drobny uśmiech nie chciał zejść z jej zaróżowionej od zimna twarzy. Chciała powrócić do tego beztroskiego czasu, do tych ludzi i szczerego uśmiechu. Chciała znowu poczuć się tak sielsko, kiedy w życiu nic nie było ważne, a każdy chwytał i wyciskał z dnia wszystko co najlepsze.
Uznała, że skoro ona sobie pozwoliła na taką drobną chwilę zapomnienia, odprężenia wśród wspomnień na coś zasługuje jej wierny pupil. Kucnęła przy nim i spokojnie odpięła smycz. Jej wzrok zaraz podążył za szczęśliwym stworzeniem buszującym wśród oszronione, białej, rzeszowskiej trawy.
- Chodź do mnie - zawołała.
Pies od razu ruszył w kierunku swojej właścicielki, która mocno go przytuliła.
- Stęskniłeś się, co? Ja też mały..
Amor znowu wyrwał się z jej objęć i samotnie zwiedzał okolice przed swoją panią, która była zatracona w swoich myślach ciesząc się powrotem w rodzinne strony. Jednak tak samo jak ona, jej pies zapragnął trochę wolności i niezależności znikając jej z pola widzenia. Zaniepokojona Marcelina zawołała go parę razy. Gdy zdała sobie sprawę, że to bezskuteczne zaczęła truchtem przemierzać osiedle w poszukiwaniu czworonoga. Od czasu do czasu gwizdała mając nadzieje, że ten dźwięk go zwabi. Jednak wsiąkł. Nigdzie go nie było, a Rysia zaczynała się coraz bardziej denerwować.
- Hej, to twój pies? - usłyszała za sobą męski głos.
Od razu się odwróciła i ujrzała chłopaka, który starał się być obojętny na zaczepki owczarka. Nie czekając podbiegła do owej dwójki. Zganiła pupila za jego nieposłuszeństwo i zapięła mu na obroży czerwoną smycz.
- Przepraszam Cię bardzo.. Czasami sam decyduje co chce robić, a ja jestem zbyt naiwna, żeby go rozgryźć - powiedziała jednym tchem - Zresztą jest zdrowy, szczepiony i nigdy dotąd nie był agresywny… Wręcz jak istny baranek..
Nie widziała zbyt dokładnie twarzy chłopaka. Było już ciemno, a daleko postawiana latarnia jedynie delikatnie oświetlała, bladym, pomarańczowym światłem nieznajomego. Mimo to dostrzegła uroczy uśmiech z jasnymi, białymi zębami, który był niezwykle przyjazny i sympatyczny. Przez ten jeden drobny element, nie obawiała się chłopaka mimo późnego wieczoru i faktu, że był dość wysoki i jednym ruchem mógłby ją obezwładnić.  
- Spokojnie nic się nie stało -  nieznajomy zaśmiał.
- No, ale… defacto napadł na Ciebie - powiedziała zażenowana swoimi słowami.
- Dobre słowo! Ale nic mi się nie stało. Jedynie ucierpiały moje spodnie, które zostały trochę obślinione…
- Przepraszam Cię jeszcze raz..
- Przestań przepraszać, tylko może mi się jakoś odwdzięczysz, co?
Głowę Marcysi od razu nawiedziło wiele myśli w związku z brakiem jednoznacznego pytania zadanego przez “ofiarę” Amora. Dreszcz niepewność przeszedł po jej kręgosłupie. Może ten uroczy uśmiech był tylko zdradzieckim zagraniem, aby uśpić jej pewność? Jeżeli tak to chłopakowi udało się to bez dwóch zdań. Dziewczyna mocna scisnęła dłoń, w której znajdowała się smycz.
- Co masz na myśli? - zapytała niepewnie.
- Jutro o szesnastej, kawa, “Niebieskie Migdały” - odparł klarownie widząc zdezorientowanie blondynki.
- No nie wiem czy powinnam…
- Nie daj się prosić.. Mam akurat dzień wolny.
- No to w takim razie… Chyba nie mam wyboru… - odparła zawstydzona.
- Cała przyjemność do mojej stronie - zaśmiał się - Tomasz jestem - wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Marcelina, miło mi - uścisnęła jego rękę - Ale wszyscy mówią do mnie Marcysia.
- A ten tutaj? - spojrzał na znużonego czworonoga.
- To jest Amor - parsknęła cicho.
Chłopak schylił się do psa i czule wytarmosił jego sierść.
- Dziękuje stary za zorganizowanie mi jutro miłego spotkania - powiedział żartobliwie do zwierzęcia - Wiesz musisz mi wybaczyć, ale muszę dokończyć trening.. - zwrócił się ponownie do Rysi.
- Jasne! Nie ma problemu, rozumiem.. - powiedziała jednym tchem.
- To do jutra, Marcysiu - chłopak uśmiechnął się do niej i ruszył przed siebie truchtem.
- Paa.. - odpowiedziała zmieszana.
      Rysi już starczyło wrażeń jak na ten dzień i powoli wraz z Amorem wrócili do mieszkania. Dziewczyna nie mogła uwierzyć fakt, że się zgodziła na spotkanie z chłopakiem, którego w ogóle nie znała.. Nigdy nie należała, az do tak odważnych osób. Zdecydowanie Tomasz okazał się trochę zbyt nachalny z ową prośba i nie potrafiła mu odmówić. Mimo to optymistycznie patrzyła na to spotkanie, cicho modląc się, że nie trafiła na jakiegoś psychopatę.


***


    Gdy tylko Kamil odszedł do głosu doszedł Krulikowski. 
- Bardzo dobrze, że go spławiłaś! 
- Nie wiem czy nie byłam zbyt ostra - przyznała sama przed sobą. 
- Nie masz czegoś żałować - uśmiechnął się cwaniacko - Trafiłaś na kogoś lepszego. 
- Zalanego prawie w trupa kolesia? Zdecydowanie nie! dlatego Panu tez już podziękuję! 
    Ściągnęła dłonie Bartłomieja ze swojej talii i udała się do kierunku klubowego baru, gdzie wypatrzyła swoją przyjaciółkę. 
- Jak się bawisz? - zagaiła podpita już Olga.
- Wódki! - odparła bez ogródek.
- Co jest? - zapytała zmartwiona. 
- Spławiłam Kamila.. Do tego najebany Krulikowski się do mnie podwalał - Ida pociągnęła za kieliszek z przezroczystą cieczą - Czemu mi nie powiedziałaś, że tu będą?! - dodał zaraz oburzona. 
- Bo wiedziałam, że wtedy byś nie przyszła - opowiedziała bezradnie 
- To miał być nas wieczór... Doskonale wiedziałaś, że mi na tym zależało. 
     Dziewczyna pociągnęła jeszcze jeden kieliszek przygotowany przez barmana i odeszła od lady nie wsłuchując tłumaczeń przyjaciółki. 
- Gdzie ty idziesz? - krzyknęła za nią Olga 
- Przypudrować nosek - zironizowała. 
     Pyziak przecisnęła się przez tłum do toalety. Pragnęła trochę spokoju, stłumionej ciszy i letniej wody. Pozwoliła organizmowi pozbyć się nadmiaru płynów gromadzący w się w jej drobnym ciele, po czym umyła starannie dłonie i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. 
- Ida, ty idiotko.. - powiedziała cicho pod nosem zaciskając mocno pięści. 
     Zaraz jej wzrok utkwił na białej umywalce. Dziewczyna nie była w stanie, nie mogła patrzeć na tę twarz, która kompiluje tylu ludziom życie. Alkohol wlany w siebie tylko potęgował niechęć do własnej osoby. W tym momencie Ida Pryziak uznała, że jest to odpowiednia pora na papierosa. Zapomnienie o tych wszystkich narastających problemach, których w tym miejscu miało nie być! 
Brunetka z impetem otworzyła drzwi od łazienki i nie zwracając uwagi na nic wyszła przed klub. Ze swojej ciemnej torebki wyciągnęła paczuszkę zielonych L&M’ów. Zaraz w jej drobną dłoń wpadła szara zapalniczka. Zgrabnymi palcami wyciągnęła jednego papierosa i niechlujnie schowała resztę do torebki. Zaraz jej wydatne usta mocno ściskały białą bibułkę z tytoniem, a prawa dłoń ostrożnie go odpaliła. Zaciągnęła się. Dym wypełnił jej płuca, krew przyśpieszyła, a wszystkie mięśnie się rozluźniły. Czas zwolnił, była to chwila dla niej i tylko dla niej. 
    Jeszcze raz pozwoliła nikotynie wypełnić swoje płucach i wolnym krokiem ruszyła w stronę swoich czterech ścian. Miała najzwyczajniej dość tej imprezy, która okazała się niewypałem. Nawet sama muzyka szumiała już w głowie powodując jej nieprzyjemny ból... To był ostateczny znak, że zabawa zakończyła się dla Idy Pyziak. 
    Stąpając twardo po zimnych chodnikowych płytach brunetka wyciągnęła telefon, aby poinformować Olgę o powrocie do domu i żeby oszczędzić jej wszelkich zmartwień. Bielszczanka wybrała numer przyjaciółki i czekała, aż odbierze. Jak to ona wszystko na gorąco jej streściła i starała się przekonać Brzozę do słuszności podjętej decyzji, kiedy to poczułam mocny uścisk za ramieniu. Zdołała tylko krzyknąć w akcie przerażenia do słuchawki nim znała się w czarnej uliczce już bez telefonu. Zaraz usta bielszczanki wypełniły się skrawkiem materiału, który skutecznie uniemożliwił jej wydania jakichkolwiek głośnych dźwięków. Ida była przerażona, łzy spływały jej niczym dwa rwące potoki po policzkach. Nie mogła się wyswobodzić, serce waliło jak głupie, a nogi ze strachu uginają się pod ciężarem brunetki.  Mimo to nie podawała się i walczyła z napastnikiem wiercąc się w nadziei, że może uda mi się uciec, jednak na próżno w to wierzyłam. 
- Taka ładna panienka, tak późną porą i do tego sama - zaczął męski głos. 
     Nie brzmiał młodo wręcz przeciwnie. Pyziak wtedy zrozumiała jakie intencje wobec niej ma owy mężczyzna. Próbowała krzyczeć, jednak tylko cichy i stłumiony głos wydobywał się przez kawałek materiału. 
- Teraz się zabawimy, aż grzech byłoby nie skorzystać z takiej okazji. - ciągnął napastnik.
     Przejechał szorstka dłonią po jasnym policzku dziewczyny, która szybko obróciła głowę, aby urwać ten kontakt. Wtedy mężczyzna mocno złapał za idowe dłonie i położył je na dekolcie. Potem całym ciężarem ciała przyparł do nich swoje przedramię, unieruchamiając Pyziak tylko jedną kończyną. Druga dłoń natomiast powędrowała na wewnętrzną stronę uda bielszczanki podjeżdżając nią w górę. Brunetka pod wpływem palącego dotyku oprawcy zaczęła wierzgać nogami i jak najgłośniej krzyczeć. 
      Wtedy silna pięść mężczyzny wysunęła się spod czarnej sukienki, aby złożyć cios na brzuchu niepotulnej zdobyczy. Ból rozszedł się po całym ciele. Pyziak chciała się skulić i ochronić wrażliwe i obolałe miejsce przed kolejnym uderzeniem. Jednak była trzymana zbyt mocno. 
- Miało być miło, ale jak nie chcesz po dobroci.. - powiedział gniewnie 
      Złapał ją w okolicy pachwiny i zerwał z niej rajstopy. Potem skierował swoją rękę do rozporka dżinsowych męskich spodni, który zaczął nerwowo rozpinać. 
      Przerażona uniosła wzrok w niebo i zaczęłam się modlić, bo wiedziała, że nic innego jej już nie pozostało. 
      Ida poczuła nagle jak przyrodzie zboczeńca otarło się o moje udo. Zaczęła wyć i ryczeć. Ponownie się miotałam, jednak mężczyzna niewzruszony włożył rękę pod jej czarna sukienkę. Poczuła jak odsłania delikatną bieliznę i zaczyna dotykać wrażliwe miejsca. 
- Ee! - rozległ się mocny męski głos w całej uliczce 
      Mężczyzna podbiegł i uderzył oprawce prosto w szczękę. Wyswobodzona Pyziak czym prędzej złapała za rzeczy i zaczęłam biec. Przed sobą nie widziała nic oprócz rozmazanego obrazu. Łzy ciągle gwałtownie spływały po jej alabastrowych policzkach. 
      Nagle ktoś złapał jej kruche ciało w tułowiu. Ida zaczęła się intuicyjnie wyrywać. Bała się, że to kolejny obrzydliwy mężczyzna, który chciał sprawić sobie przyjemność jej kosztem. Mężczyzna jednak nie pozwolił wyrwać się brunetce z mocnego uścisku. 
- Iduniu już jestem, już dobrze - młoda kobieta usłyszała zatroskany głos Kamila, który delikatnie gładził jej głowę. 
      Jednak jego dotyk, ten upragniony i stęskniony w tej sytuacji okazał się szorstki i odpychający. Wszystko kojarzyło się jej z próbą gwałtu na jej zagubionej osobie, a obecność Kwasowskiego nie pozwalała jej zapomnieć o tym chociaż na chwilę. Była przepełniona skrajnymi i targającymi nią uczuciami, od których chciała uciec, zapomnieć, wyłączyć człowieczeństwo.. 
- Kocham Cię Kamil, ale przepraszam - wyjęknęła nieświadoma wypowiadanych słów przez szloch. 
    W jednej chwili była już poza ramionami zamurowanego Kamila, który nie mógł ruszyć w pogoń za ukochaną. Błagalny głos Wojtka dobiegł do jego uszu i nie mógł zostawić go nawet w sytuacji najmniejszego niebezpieczeństwa. Podążyła za nią Olga obserwująca cała tą sytuację, jednak przez swoje niebotycznie wysokie obcasy nie była wstanie jej dogonić, a nawet zbliżyć się. Mimo to nie odpuszczała i ryzykując skręcenie kostki pognała za Pyziak. 
    Kamil wiedział natomiast, że w owej chwili bardziej przypada się przyjacielowi. Nie zamierzał jednak zostawiać swojej ukochanej na pastwę samotności i jak tylko z Wojtkiem uporają się z odrażającym bydlęciem próbującym skrzywdzić jego najukochańszą Idę, to stanie w progu jej mieszkania, aby wesprzeć ją najlepiej jak tylko umie. 

Kamil kilkakrotnie próbował skontaktować się z Idą. Jedak każda wiadomość, każdy telefon pozostawał bez odpowiedzi. Kilkakrotnie pojawił się też przed mieszkaniem młodej kobiety. Chciał w ten sposób upewnić się, że nic nie dolega tej, którą darzył czymś więcej niż przelotną łóżkową rozkoszą. Chciał zobaczyć jej delikatna twarz przystojna uśmiechem, który dałby mu silę, aby trwać w tej ciężkiej sytuacji. Ida jednak nie chciała z nikim rozmawiać, nawet nie była w stanie wznieść się na wyżyny swoich poszarpanych uczuć, aby się przełamać. Wiedziała, że swoim zachowaniem rani Kamila, ale nie potrafiła zapomnieć o incydencie sprzed kilku dni. Za każdym razem, gdy chociaż na chwilę zamykała swoje oczy, widziała twarz człowieka, który usiłował ją zgwałcić. Pomimo zapewnień, które otrzymywała od Kwasowskiego, że nic jej nie grozi, ta obawiała się, że mężczyzna wróci i spróbuje po raz kolejny wtargnąć w jej życie swoimi okrutnymi i bezlitosnymi buciorami.
      Chcąc nie chcąc Pyziakowa musiała wyjawić prawdę, lub prawię całą prawdę Maciejowi. Zbierała się do tego długo. Chodziła nerwowo po pokoju, potem siadała ciężko na łóżko, żeby zaraz gwałtownie się poderwać. Hamowała z całych sił każdą słoną łzę delikatnie figlującą z jej przekrwionymi ciemnymi oczami. Kiedy w końcu stawiła czoła problemom tam tej nocy, Maciek zareagował bez okazywania jakichkolwiek emocji. Jego wzrok był pusty, a mieszkanie wręcz krzyczało ciszą. Jedyny gest, na który się zdecydował to było przytulenie do siebie młodej brunetki, ta jednak nie będąc gotowa na dotyk mężczyzny szybko oddaliła się na bezpieczną odległość. Mimo tej beznadziejnej sytuacji, zadręczania się i brania całej odpowiedzialności na swoje zmęczone już problemami barki dziewczyna zgodziła się na złożenie zeznań przeciwko mężczyźnie, który próbował ją skrzywdzić. Jednak nie zrobiłaby tego gdyby nie błagalne prośby Olgii.



Witam bardzo serdecznie po długiej przerwie.
Serdecznie dziękuję za miłe słowa związane z sesją! 
Jak widać pomogły, bo i post się pojawił :)
Mam nadzieję, że podoba Wam się kolejny rozdział i jestem ciekawa waszych przemyśleń odnośnie Marcysi i Idy.
Mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się już regularnie.
Za wszystko jeszcze raz dziękuję

15 komentarzy:

  1. Jestem!
    Z komentarzem wrócę tu jutro! 😊
    Em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę w to, co się stało. Nie wierzę, że ona tak po prostu... spławiła Kamila. Nie wierzę. Naprawdę.
      Mam tylko jedno zastrzeżenie. Napisałaś Krulikowski. Chodziło Ci o Krulickiego, tak? :D
      Pozdrawiam, Em!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Miała dwa wyjścia i wybrała to według niej bardziej racjonalne i poprawne i to jest smutne, że wybrała to poprawne zachowanie :(
      Tak masz rację, mój błąd i przepraszam najmocniej.
      Dziękuję za obecność,
      Pozdrawiam ciepło Dew.

      Usuń
  2. Zaklepuję miejsce i z komentarzem wracam jutro. Bo dziś serio wolałabyś nie czytać moich wypocin. Pozdrawiam, miłego wieczoru. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu ja zawsze muszę być z komentarzem po Tobie ??? :(

      Usuń
    2. PAULA, bo los jest okrutny. Ale na jednym mnie widzę już wyprzedziłaś. Zobaczymy jak dalej :p
      To tak, póki co jestem po pierwszej części stwierdzam, ze ten cały Krystian ma jakieś ostre zaburzenia psychiczne i ja osobiście proponuję pójść do niego z łopatą. Kila razy w głowę, a potem do piachu. I po sprawie. Najpierw milusi, potem oskarżenia a potem znów za milusi. Najsmutniejsze jest to, że ona wcale nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo toksyczny jest ten związek. Zobaczymy co sobą wniesie Tomasz. Stawiam, że nie będzie taką zwykłą osobą, która się pojawi raz. Oby spotkanie go wyszło jej na dobre. I podejrzewam, że Krystianek jednak za nią przyjedzie. I będzie niemiło. Jasne, może powinna z nim zerwać, ale zbyt mocno jest od niego uzależniona i tego nie zrobi.
      I tak - mam ochotę spuścić Idzie łomot, za spławienie Kamila, a z drugiej strony mi jej strasznie szkoda. Dzieje się chyba u niej za dużo. Ale jak zawsze SuperKwasu pojawia się i ratuję damę z opresji. I Wojtek chyba też, jeśli dobrze przeczytałam. I nie dziwię się jej reakcji, ze zaczęła uciekać, wyrywać się i tak dalej. Ale tak jak cała reszta kibicuję Kwasowi z całych sił. Bo on kocha ją a ona jego.
      Bez sensu ale jestem padnięta. Pozdrawiam i czekam na kolejny równie dobry :)

      Usuń
    3. Moja droga.
      Marysia jak wiele młodych kobiet boi się samotności. Zerwanie z Krystianem byłby najprawdopodobniej najmądrzejszą i najlepszą decyzją w jej życiu, ale serce i strach ją najprościej w świecie hamuje.. I biedna jest miedzy młotem, a kowadłem.
      Ida niestety jest przeciwieństwem i podchodzi zbyt racjonalnie do całej swojej sytuacji, bo woli nie stracić tego co ma mimo, że nie jest to zgodne z jej sercem :/
      Bardzo z sensem i dziękuję bardzo!

      Usuń
  3. Dziękuję za informację o nowości! Czytam to opowiadanie na bieżąco i mimo, że to dopiero początek już mogę stwierdzić, że jest jednym z moich ulubionych ! <3 Zainteresowało mnie już od pierwszego rozdziału i wiem, ze zostanę tutaj do samego końca!
    Ale przechodząc do treści! Ten Krystian to mnie naprawdę przeraża, może i czasami jest milusi, ale też naprawdę ma coś z głową, skoro widzi wszędzie jakieś zdrady. W związku chyba podstawą jest zaufanie. Po za tym zaczynam się go powoli bać, nic dziwnego, że Marcysia wolała odwiedzić rodzinne strony, a nie widzieć się z nim... Najpierw robi afery, a potem potulny jak baranek. Miłość bywa ślepa... No, ale może Tomasz zmieni jej nastawienie. Ciekawi mnie co wyniknie z tego ich spotkania. ;)
    Ida... Nie rozumiem czemu wtedy olała Kamila, przecież ciągnie ją do niego! Ale jej współczuję... Nawet nie chce myśleć co by mogło się jej stać po wyjściu z klubu. Dobrze, ze Kamil pojawił się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Mam wrażenie, że jest takim jej bohaterem, choć nie dziwi mnie reakcja Idy na dotyk Kamila, po tak traumatycznych przeżyciach to normalne że ma wstręt do facetów. Nie zmienia to faktu, że będę wiernie kibicować Kwasowi w walce o ich miłość, bo z tego co widzę to jej serce już zdobył. Mam nadzieję, że ona da im szansę, skoro sama mówi że kocha Kamila, a związki bez miłości według mnie nie mają przyszłości.
    Przepraszam za mało składny komentarz, ale podobno liczą się chęci. ;)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa i zapraszam na mojego Kwasa, też biedak tam jest taki smutaśny :( [ http://niewyleczona-milosc.blogspot.com/]

      Usuń
  4. Piszę ten komentarz po za drugi ;(
    Ja oceniam to tak, że Marcysia powinna w końcu podjąć decyzję, która będzie dla niej dobra. Niepotrzebnie trwa w związku, w którym jej chłopak jej nie ufa i chciałby na każdym kroku ją sprawdzać. Taki mężczyzna nie zasługuję na miano ukochanego i tyle. Czasami warto z czegoś zrezygnować i uważam, że Marcelina zostawiając Krystiana postąpiłaby dobrze ;).
    U Idy także dużo się dzieje. Uważam, że wyznając miłość Kamilowi daje mu ogromną szansę na coś więcej niż na ,,znajomość łóżkową''. Ja osobiście uwielbiam Kwasa i będę mu kibicowała oraz trzymała kciuki, aby im się udało. Chłopak nie powinien z niej zrezygnować, dać jej czas, bo Idę spotkało coś naprawdę okropnego i teraz będzie bała się ,,własnego cienia'', więc wierzę, że po jakimś czasie będą razem jako para :3
    To najdłuższy komentarz jaki napisałam pod rozdziałem :D
    Zapraszam do mnie i czekam na komentarz :)
    Weny i czasu <3
    Całusy :*
    ps. Wybacz, że pierwszy wykasowałam, ale wstawiłam go nie tak gdzie powinnam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic się nie stało, mi też niestety się to zdarza. Mogliby cos z tym zrobić.
    Co do Marcysi. Oczywiście masz rację. Zerwanie wszelkiego kontaktu z Krystianem wydaje się najbardziej racjonalnym, ale ona się boi. Nie potrafi podjąć decyzji, też boi się reakcji Borejko albo jego późniejszego zachowania. To nie jest taka łatwa decyzja..
    Ida tak! Kwasu jeszcze bardziej tak! Też im kibicuje. Mam wpływ na zachowanie i decyzje Idy, ale róży się okaże jej los. Zdecydowanie jeżeli Kamil jest, nie powinna się dłużej zastanawiać i chyba wszyscy czujemy w to kościach, że do tego to zmierza :)
    Dziękuję, wzajemnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że pytam, ale kiedy można spodziewać się nowego ;) ?

      Usuń
    2. W przeciągu tygodnia, półtorej :)

      Usuń
  6. Czytam sobie początek i myślę, że w sumie rozdział jest względnie spokojny a później dochodzę do momentu z Idą i mało nie ochlapałam monitora pitą właśnie herbatą. Powiedzieć, że mnie zatkało to zdecydowanie będzie niedopowiedzenie. Aż nie wiem co napisać… Wiem, że dziewczynie jest ciężko i nie umie sobie poradzić z zaistniałą sytuacją ale czasami zwykła rozmowa potrafi przynieść ulgę. No a z drugiej strony nie dziwię się, że nie chce o tym co zaszło mówić i tu błędne koło się zamyka.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy